Perfumy są kategorią kosmetyków nieporównywalną z niczym innym. Przede wszystkim, tkwią silnie zakorzenione w naszej osobowości, naszym umyśle, a wszystko to za sprawą pamięci. Pewne zapachy kojarzymy z miejscami i wydarzeniami, a wąchanie ich potrafi przywołać całą projekcję.

Każda z nas chce pachnieć wyjątkowo.

I teraz dlaczego ja to piszę? Przymierzam się do zakupu Mon Guerlain. Wszystko to za sprawą komplementów, jakie zebrałam nosząc otrzymaną próbkę.

- Pięknie pani pachnie. Można wiedzieć, co to? - spytała pewna kobieta w perfumerii.
- Mon Guerlain - odparłam.
- Ojej, wąchałam i zupełnie mi się nie spodobał. Ale na pani pachnie zupełnie inaczej. Jakoś tak pięknie

Przypomniałam sobie jednak, że rano spryskałam się Chanel Chance Eau Fraiche, co z pewnością miało swój wpływ.

Jest też inny czynnik, w perfumach wspaniały: na każdym będą odczuwalne nieco inaczej. Mimo to pewne popularne klasyki łatwo wyłowić, np. Chanel no. 5, Mademoiselle Chanel (którego - z racji popularności - nie cierpi mój mąż) i tak dalej.

Podejdźmy do zapachu jak do koloru

Dlatego można samemu pokusić się o tzw. layering perfum. Polskie określenie, "mieszanie zapachów" nie oddaje istoty sprawy. Layer to w języku angielskim warstwa i to ten wyraz lepiej opisuje cały proces - budowania, nakładania, nanoszenia jeden na drugi.

Skąd ta akwarela w zdjęciu? Bo jedno i drugie ma ze sobą wiele wspólnego. Malując akwarelami można nakładać na siebie kolejne, półprzezroczyste warstwy koloru, by w efekcie osiągnąć coś, czego z pomocą pojedynczego odcienia nigdy nie jesteśmy w stanie stworzyć. Bez bezmyślnego mieszania, wskutek którego patrzymy na breję koloru błota. O, nie. Tak samo ma się sprawa z zapachem. Jeśli chcemy uzyskać wyjątkową kompozycję, warto zastanowić się nad jakimś połączeniem.

Im prościej, tym lepiej

Julia Zangrilli, założycielka Nova fragrance studio z Nowego Jorku, mówi, by robić to „na surowo”. Spryskujemy określone miejsca, na nie nakładamy po krótkiej chwili kolejny zapach i palcem masujemy skórę.

Jak to zrobić, by całe otoczenie nie dostało migreny? Na początku można łączyć zapachy pokrewne i proste. Połączenie Shalimar z Opium nikomu nie wyjdzie na dobre.

- Przetestuj kompozycję na pasku papieru, zanim naniesiesz ją na skórę - radzi Zangrilli.

Tyle z rad pani Julii. Może jakieś inne podpowiedzi?

Tak - Rachel ten Brink, współzałożycielka Scentbird (znacz Glossybox lub inne kosmetyczne pudełka? to jest coś podobnego - co miesiąc marka Scenrbird wysyła swoim klientom jeden zapach), radzi, by unikać zapachów złożonych.



- Zapachy z rozbudowaną „głową” mogą być przesadą.

Trzymamy się jednej rodziny zapachów - drzewnych, kwiatowych, orientalnych, świeżych (wodnych, ozonowych) lub cytrusowych, przy czym pewne nuty jak wanilia, piżmo i większość cytrusów to nuty stosunkowo bezpieczne.

- Wanilia dodaje słodkiej kremowości, piżmo wydobywa pikantną duszność, a cytrusy dają powiew świeżości  - dodaje Patti Kapla z FragranceNet.com.

Możemy wybrać zapachy o podobnej nucie zapachowej, np. gardenii lub fiołka i spróbować je połączyć. Potem warto wypróbować łączenie nut odmiennych, np. ambry i przypraw.

Waga ciężka idzie pierwsza

Patti Kapla zostawia nas z jeszcze jedną radą: zaczynamy od zapachów najcięższych, dzięki temu nie stłumią tych lżejszych. Mają czas się rozwinąć i ulotnić, a będą stanowić dobrą, trwałą bazę. Jeśli bowiem narzekamy na to, że nasz ulubiony zapach jest nietrwały, można go podbić czymś bardziej wytrzymałym.


Wszystko jednak sprowadza się do eksperymentowania. Tylko jak tu obiektywnie stwierdzić, czy się nam udało? Cóż, wypada spytać bliskich, czy aby nie zaczyna się im atak migreny. :)