Tę recenzję musiałam napisać dziś, na świeżo po obejrzeniu filmu. Uparłam się, by zrobić to póki emocje po nim jeszcze nie opadną, choć wątpliwe, by to miało nastąpić w ogóle.
Biorąc pod uwagę, że musicali praktycznie się teraz nie robi, a już na pewno nie robi się ich w starym stylu, film La la Land jest dziełem wyjątkowym. Również dlatego, że jest przepyszny pod względem wizualnym i dźwiękowym.

(W nawiasach umieściłam kolejno ciekawostki dotyczące filmu. Smaczki, które warto wiedzieć.)


Kolorystyka, kompozycja kadrów, a w końcu muzyka, ta wspaniała muzyka, zostają z człowiekiem po seansie na długo. Nie wiem, ile jeszcze nucić będę City of Stars, zresztą te swingujące melodie zostały napisane tak, by mógł je zaśpiewać ktoś nawet o przeciętnych możliwościach wokalnych. Nie ujmuje to wcale Emmie Stone ani Ryanowi Goslingowi (wspominałam, że jego wybór mi nie pasuje, a tu proszę: zaskoczenie roku!), którzy sami wykonują wszystkie partie śpiewane.

[ad=1]


Film kręcony jest metodą tzw. long shots, bez dużej ilości cięć, zgodnie ze sztuką robienia musicali w latach 50. ubiegłego wieku (1). Choreografia i partie grane na pianinie przez Goslinga wymagały długich godzin ćwiczeń, bo aktor nie jest ani zawodowym tancerzem, ani muzykiem.(2)  Ba! Nawet grający małą rólkę piosenkarz i pianista John Legend nauczył się na potrzeby filmu grać na gitarze. (3)


Muzyka to chyba jeden z najważniejszych komponentów tego La La Land. Jej autorem jest Justin Hurwitz, młody i niezwykle utalentowany kompozytor, autor muzyki do filmu Whiplash, który również reżyserował Damien Chazelle (4).   Chazelle kocha jazz i stara się go ocalić, ale tutaj jest go zdecydowanie mniej. Utwory są dużo bardziej melodyjne, swingujące. Porywają - jeśli nie nogi do tańca, to duszę.


Przejdźmy w końcu do fabuły, choć nie jest ona tutaj najbardziej istotna. To ziarenko piasku, wokół którego powstała perła, ale jednak jest i warto o niej wspomnieć, bo zawiera wątki biograficzne z życia Emmy Stone (5). Nie będzie spoilerem, gdy napiszę, że - tak jak grana przez nią bohaterka - Emma rzuciła młodo szkołę i przeprowadziła się do LA biorąc na kurs karierę w Hollywood. Reszty nie chcę zdradzać, bo - jak już wspominałam - nie jest ona najważniejsza. Nie chcę też psuć naturalnej ciekawości przed seansem, jeśli jeszcze filmu nie widzieliście.


Ja jestem pod urokiem La La Land. Jak wiele innych osób, które na imdb.com oceniły go na 8,9 na 10 możliwych punktów.

[ad=2]

Na koniec już dodam, że wieszczę La La Land Oskarów kilka. Film jest nominowany do Złotych Globów w kilku kategoriach (pełna lista tutaj) i zapewne parę statuetek zobędzie, a - jak wiadomo - to preludium do Nagród Akademii.