Nie twierdzę, że jest to moje postanowienie noworoczne, bo od paru lat nie mam żadnych i jest mi z tym wyjątkowo dobrze.

Natomiast na horyzoncie jest zmiana miejsca zamieszkania i bardzo chcę, by nowe lokum nie było zagracone. Przeprowadzka to bardzo dobry czas na wprowadzenie zmian polegających na ograniczeniu posiadanych rzeczy.

Jeszcze nie wiem, co zrobię z garderobą i butami, ;-) ale zaczynam od drobnych rzeczy. Trzymam się przy tym zasady: kupuj najlepsze, na jakie cię stać. Dzięki temu zakupy robią się rzadsze, zdecydowanie bardziej przemyślane, mniej impulsywne.

Oto co padło ofiarą czystek w kosmetyczce.



Szukałam odżywki do paznokci zmęczonej lakierem hybrydowym. Mam cienkie, kruche paznokcie, które 2 tygodnie hybrydy muszą później „odchorować” przez co najmniej miesiąc. Nie mam jednak czasu na odżywki i malowanie paznokci kolorowym lakierem. Rozwiązaniem jest pastelowa odżywka. Nail Envy wypróbowałam, gdy w salonie manikiurzystka zrobiła mi taki właśnie rekonwalescencyjny manicure.

Wciąż wyrzucam, wyrzucam.



Na moich trudnych paznokciach trzyma się pięknie trzy bite dni, później trzeba zrobić sobie manicure na nowo, ale do dobrze, bo a) mam motywację, by regularnie dbać o dłonie b) Nail Envy schnie szybko c) jest to odżywka łatwa w aplikacji nawet dla dość niewprawnych rąk.

Zdecydowałam się na cały zestaw z olejkiem do skórek i kremem do rąk, bo akurat to skończyło się w mojej kosmetyczce. A przy okazji postanowiłam wyrzucić sporą część swojej kolekcji emalii.

Zasada jest prosta: zostałam przy pastelowej odżywce, czerwonym lakierze, najbardziej klasycznym i uniwersalnym, do tego zostawiłam bazę (polecam bonder Orly!) i preparat nawierzchniowy. Wszyscy chwalą Seche Vite, ja wypróbowałam i stwierdzam, że wolę jednak InstaDri Sally Hansen, ale ponieważ jeden i drugi mają świetne recenzje, w Waszej gestii pozostaje porównać je i mieć własne zdanie.

Co jeszcze ocaliłam? Cążki - używam rzadko, ale jednak mam, patyczki rzecz jasna, preparat do zmiękczania skórek. Mam Avoplex i Sally Hansen. Ten drugi jest cenowo zdecydowanie najbardziej atrakcyjny, a do działania nie mam zarzutów, więc jeśli obydwa się skończą, raczej wybiorę niebieski żel Sally.

Tyle w temacie. Dwie emalie kolorowe (w tym jedna odżywka), dwa preparaty nawierzchniowe, krem do rąk, preparat do skórek i olejek. Po niemal nietkniętych lakierach innego koloru widzę, że więcej mi nie trzeba. Całość miała zmieścić się w niewielkim koszyczku, zatem zadanie wykonane.


Dwa słowa o zestawie O.P.I. Breakfast at Tiffany’s


Niezbędnik to wykonania najprostszego, ale też bardzo klasycznego i eleganckiego manicure. Wewnątrz zestawu (cena: 123 zł) znajdziemy pełnowymiarową odżywkę Nail Envy w kolorze Bubble Bath (ładny, pastelowy róż), krem do dłoni i paznokci Avoplex oraz olejek do skórek. W bonusie chusteczki jednorazowe, bezacetonowe do zmywania paznokci - dla mnie wielkie odkrycie, z pewnością zaopatrzę się w nie, by mieć zapas na wyjazdy. Niebawem będę pakować wyjazdową kosmetyczkę, a lubię mieć w niej wszystko w ilości akuratnej. Chusteczki są o tyle cudowne, że bez problemu zmyjemy nimi lakier ze wszystkich paznokci obydwu dłoni, pięknie pachną lawendą i są tylko na tyle wilgotne, by zadziałać. Uczciwie przyznam, że zmywałam nimi jasny lakier i nie wiem, jak sprawdzą się w wypadku czerwieni, ale nie zmienia to faktu, że taki wynalazek bardzo polubiłam.