Jak to jest czytać książkę, o której wszyscy mówią, że boska, że wciągająca, że na pewno zachwyci? Siadasz do niej z pewnym konkretnym nastawieniem. Tym bardziej, że ładnych parę lat temu widziałeś film na jej podstawie i wiesz, kto zabił. Zagłębiasz się w lekturze dla samej przyjemności poznania wersji pisanej, oczekując zapowiadanych fajerwerków. Tak miałam pierwszą częścią trylogii „Millenium” Stiega Larssona. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” była moją wakacyjną lekturą. 

 

- Przeczytasz w dwa tygodnie, jeśli nie będziesz mieć czasu - powiedziała jedna z moich czytelniczek (pozdrawiam!).

 

Przeczytałam w tydzień.

Czy to znaczy, że książka tak porywa, trzyma i nie chce puścić? 

Nie do końca. Stieg Larsson tworzy postaci bardzo dogłębnie zilustrowane. Poznajemy tło większości z nich, nawet jeśli nie są kluczowe dla fabuły. Jest też kilka wątków nie do końca niezbędnych dla osiowej sprawy, czyli zagadki morderstwa sprzed lat. 

Z tego też powodu książka objętości 600 stron nabiera rozpędu dopiero na ok. setnej stronicy, gdy Mikael trafia na wyspę i poznaje szczegóły swojego zlecenia. Od tego momentu zaczynamy czytać z większą uwagą, skupiając się na meritum, czyli sprawie zaginięcia Harriet.

Co nie znaczy, że Larsson porzuca swoją manierę dodawania opisów i sytuacji, które rozpraszają naszą uwagę. Można czytać wybiórczo, omijając je i koncentrując się tylko na zagadce Harriet. Wówczas książka dosłownie mknie, a my otrzymujemy kawałek po kawałku z naszych zagadkowych puzzli. 

Można też czytać powoli, wchodząc w każdą sytuację, ale przypomina to wówczas kompletowanie układanki z 1000 kawałków, gdy grzebiąc w stercie puzzli po przyglądnięciu się 10 innym trafiamy na ten właściwy.

To, co budzi podziw, to konstrukcja całej historii i sposób, w jaki Larsson odkrywa karty. Świat przez niego przedstawiony jest bogaty i wszystko, co można powiedzieć i opisać zostaje przedstawione z precyzją. Larsson stworzył sobie w głowie alternatywną rzeczywistość. Postaci mają swoją głębię, a cała historia jest wielowymiarowa, ale wymaga dużej uwagi. 

Jeśli przebrniemy przez trudny początek - wszak początkowo nic się ze sobą nie łączy - dostajemy trzymający w napięciu thriller, który chyba wypada przeczytać, bo zdaje się, że książkę tę czytali już wszyscy.