Czy w dzisiejszej kulturze nadmiaru i obfitości odmawianie sobie czegokolwiek ma rację bytu i mówiąc kolokwialnie „sprzeda się”? Ależ tak i świadczą o tym chociażby przeróżne diety eliminacyjne, posty, detoksy i oczyszczanie. Minimalizm też jest w modzie. Tymczasem pojęcie postu zdaje się tak stare jak… każda religia świata, ponieważ idea odmawiania sobie potraw i napojów miała wprowadzić człowieka w stan spokoju, uczyć pokory, stworzyć warunki do skupienia na tym, co naprawdę ważne. Jesteśmy jednak jest istotami przekornymi i często bundujemy się przeciwko z góry narzuconym poleceniom, w związku z tym post dyktowany względami religijnymi ma się w dzisiejszych czasach jakby gorzej, za to posty dietetyczne, medytacyjne i wszystko, co można jakoś wyjaśnić z perspektywy nauki, zyskują na popularności.

O tym, czym jest dopamina i dlaczego nadmiar nas unieszczęśliwia, przeczytacie tutaj: "Dopamine Nation, czyli kaktus w dżungli".

Przyjemność z bólu

Więcej: okazuje się, że poszukiwanie bólu może - paradoksalnie - poprowadzić nas do przyjemności. Dr Anna Lembke ilustruje to przykładem huśtawki, z której gdy jedna strona wychyla się w stronę bólu, po jakimś czasie powoduje wyrzut przyjemności. Umysł z czasem adaptuje się do dyskomfortu, w bonusie dając więcej miłych doznań - więcej dopaminy.

To dlatego kąpiele w lodowatej wodzie skutkują stanami wręcz euforycznymi. Po bólu przychodzi naturalna odpowiedź organizmu w postaci przyjemności. Sam brak bólu już nią jest. Wraz z kontrolowaną ekspozycją na ból nasz hedonistycznie zaprogramowany organizm zaczyna łatwiej odczuwać dobrostan, ponieważ szala równowagi przechyla się w stronę dyskomfortu. Jeśli jedna strona huśtawki „naciska” na ból, druga - ta odpowiedzialna za przyjemność - po jakimś czasie unosi się.

Co więcej, z psychicznego punktu widzenia odmawianie sobie przyjemności ma również bardzo pozytywny wpływ na nasz umysł. Dieta zwana okresowym postem, znana również jako przerywane ograniczenie energii (intermittent fasting) jest nie tylko sposobem na zrzucenie wagi, ale i poprawę ogólnego samopoczucia [1]. I dlatego jest tak popularna, niezależnie od tego, jaki algorytm postowania wybierzemy: osiem godzin jedzenia na szesnaście godzin postu czy też może jeden dzień w tygodniu głodówki absolutnej. Dowiedziono, że dieta ta wcale nie odchudza lepiej, niż znane od dawna organiczanie ilości przyjmowanych kalorii, ale pomaga na coś jeszcze, niż tylko zbędne kilogramy.

Rusz się, rusz głową

No dobrze, ale przecież wcale nie trzeba się głodzić, by zafundować naszemu organizmowi odpowiednią odpowiedź na wysiłek. Sport się kłania w pas, niezawodne remedium na wiele schorzeń duszy i ciała. Dowiedziono, że sportowcy są mniej podatni na używki, a ci, którzy angażują się w uprawianie sportu podczas rzucania nałogu mają większe szanse na sukces [1]. Problem w tym, że mamy tyle sposobów na dostarczenie sobie dopaminy w sposób lekki, łatwy i przyjemny. Nie musimy iść na spacer, nie musimy gonić do ogrodu, by plewić rabaty (choć prace w ogrodzie mają udokumentowane działanie psychoterapeutyczne [2], wystarczy nam telefon w ręce, a w drugiej jakieś ciastko. Bo cukier jest mocno uzależeniający i bardzo silnie pobudza nasz mózg do produkcji dopaminy [3], a wszystko, co działa w ten sposób, ma wysoki potencjał uzależniający. Naprawdę ciężko w dzisiejszych czasach wygrać tę nierówną walkę i istotnie przegrywa ją zdecydowana większość z nas: tyjemy na potęgę. Przeciętny Amerykanin spędza połowę dnia siedzą i stanowi to czas dłuższy o 50%, niż pięćdziesiąt lat temu [1].

Z tym, że ciągłe dostarczanie sobie dopaminy prowadzi do jej deficytów, a te z kolei skutkują dużo gorszym samopoczuciem psychicznym, nerwicami, stanami lękowymi. Modne poddawanie się postom stara się to błędne koło przerwać. Razem z nadciągającym kryzysem sporo osób uznało, że pewnych rzeczy lepiej odmówić sobie wcześniej, niż zrobią to za nas pandemia, inflacja czy zmiany klimatyczne.

Jak odmówić sobie dopaminy?

Oczywiście od bólu również można się uzależnić. Lembke podaje przykład sportowców, którzy mają przesunięty ośrodek równowagi ból-przyjemności. Sam spacer nie poprawi takim osobom samopoczucia, nie zrobi tego nawet intensywny wysiłek fizyczny. Jeśli jednak - wnioskuje specjalistka - pozwalamy sobie na „odrobinę bólu w niewielkiej ilosci” (czym jest świadoma, regularna rezygnacja z przyjemności) może bardzo pomóc w doświadczaniu codziennych radości. Dowodem jest badanie prof. Schuckita, które przytacza: mężczyźni ze stwierdzoną depresją i jednocześnie uzależnieni od alkoholu zostali przyjęci do szpitala. Po czterech tygodniach od nieprzyjmowania alkoholu u aż 80% z nich objawy depresji ustąpiły. [4].

Oczywiście wcale nie musimy uciekać się do tak radykalnych rozmwiązań, jak odwyk czy szpital, jeśli nie mamy poważnych problemów. Możemy poradzić sobie sami, np. decydując się na okno czasowe i na tym właśnie bazuje dieta zwana intermittent fasting. Mam też dużo lepszą wiadomość: nie przestaniesz jeść ciastek, jeśli sobie to postanowisz. Co w tym dobrego? Chodzi o to, że najczęściej wystarczy zauważać poziom spożycia danej substancji. Notować, ile ciastek jemy, kiedy i ile. Zauważać, ile spędzamy przed ekranem. 

Nie przestaniesz jeść ciastek, czyli zasada Heisenberga

Idealnie wyjaśnił to nieżyjący już David. R. Hawkins,  znany psychiatra, nauczyciel duchowy, wykładowca i mówca, autor techniki uwalniania. Omówił on zasadę Heisenberga, tłumacząc, że sama świadomość generuje pozytywną zmianę. Jak?

Lubimy sobie coś obiecywać i postanawiać. Zawsze wtedy wydaje się nam, że nasze postanowienie jest mocniejsze od pokus. Z tym, że gdy pojawia się spadek formy, kapitulujemy, a w konseksencji cierpimy z powodów wyrzutów sumienia i obniżonej samooceny. Tymczasem droga jest zupełnie inna: zamiast stawiać przed sobą wymagające energetycznie postanowienia, powinniśmy zauważać czynności, które chcem wyeliminować. Im bardziej je "zauwazamy" (np. notując dokładnie w dzienniku), tym większe prawdopodobieństwo szybszych efektów. Dodatkowym plusem jest zdjęcie z siebie presji postanowienia, organiczania się. OK, jem ciastka. Dziś zjadłem ich 15. Wczoraj było to 13. Przedwczoraj 20. Zgodnie z zasadą Heisenberga nasz umysł automatycznie zacznie kontrolować ilość spożywanych ciastek. I o ile całkiem możliwe, że nigdy zupełnie z nich nie zrezygnujemy, to z bardzo dużym prawdopodobieństwem mocno ograniczymy ich spożycie, co i tak jest ogromnym sukcesem, prawda? Metoda ta sprawia, że nasza świadomość zauważa skalę problemu, lepiej popychając do zmiany, dając możliwość mniej obciążających decyzji. Świadomość jest początkiem wszystkiego, ale to temat na zupełnie inny wpis.
 
 

[1] Anna Lembke, "Dopamine Nation", Londyn 2021, wyd. Headline, s. 147

[2] https://catalystmagazine.net/your-brain-on-gardening-natures-way-of-boosting-those-feel-good-chemicals/

[3] https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/15987666/

[4] Anna Lembke, "Dopamine Nation", Londyn 2021, wyd. Headline, s. 78