Jak to jest… Malować się od kilkunastu lat i nie znaleźć idealnego pudru w kompakcie? Takiego do poprawek, niewidocznego, który raz-dwa zmatuje, optycznie wygładzi (nie dajcie się nabrać na drobinki, nic nie daje efektu optycznego „bluru” lepiej, niż mat!) i nie sprawi, że nas makijaż będzie wyglądał jak stara ściana z obdrapaną farbą?

Ja znalazłam, ale był bardzo drogi. A teraz trafiło mi się coś równe dobrego i… no, prawie tak samo drogie.


Na kosmetykach do makijażu Marca Jacobsa miałam ochotę położyć łapki, gdy tylko weszły na rynek, ale obiecałam sobie: „Nie!”. Nie kupuję, jeśli nie ma potrzeby.

Teraz się pojawiła i Marc ma w ofercie coś, czego szukałam, wysupłałam przeszło 200 zł (echh) i już jestem zadowoloną posiadaczką pudru transparentnego w kompakcie.

W puderniczce (o niej za chwilę, bo co to za puderniczka!!!) jest biały, na skórze niewidoczny. Zmielony tak drobno, że odczuwamy go mniej, niż fruwający w powietrzu kurz.



Brak koloru okazał się genialną opcją: rano nakładam podkład, matuję twarz pudrem sypkim Smashbox Halo. Jest kolorowy, więc tych beżów na twarzy już dość. W ciągu dnia potrzebuję jedynie czegoś, co poprawi i odświeży wygląd makijażu, bo ja przecież nie chcę wykonywać makeu-upu na nowo.

I to zadanie spełnia na tyle dobrze, że jestem prawie pewna: na zawsze już pozostanę przy „bezkolorowym” pudrze prasowanym.

Teraz puzderko. Uwielbiam kosmetyki tzw. luksusowe za całe to dopracowanie szczegółów - puder mieści się w eleganckiej, dużej puderniczce, w jej środku znajdziemy na tyle wygodne lusterko, że z powodzeniem można by wykonać przy nim makijaż całej twarzy.


Kształt - a jakże - jest opływowy, szykowny, za jego przypominają mi się gwiazdy srebrnego ekranu, które zamaszyście, puszystym aplikatorem pudrują sobie nosy.

Wszystko to otula czarne etui. Przecież nie chcemy zarysować naszego cacka. :-)

Można się kłócić odnośnie tego, czy jest sens wydawać 200 zł na kosmetyk tego typu. Moim zdaniem tak, bo w tym wypadku płacimy za jego niewidoczność i - co tu kryć - całą otoczkę w postaci opakowania. Jest jednak dość konkretna wada: dołączona gąbeczka NIE MIEŚCI SIĘ w puderniczce. Trzeba trzymać ją w etui. Takie rozwiązanie sprawia, że gdy chcemy użyć pudru, musimy:

1) wyjąć etui

2) wyjąć puderniczkę z etui

3) wyjąć gąbeczkę z etui

4) odłożyć gdzieś etui

5) otworzyć puderniczkę i nałożyć puder

6) schować wszystko z powrotem na miejsce.

Cała procedura pudrowania nosa, która powinna zająć parę sekund, znacznie się wydłuża.

 

Aktualizacja:

Niestety, puder fruwa wszędzie, wszędzie w puzderku. Za to odejmuję trochę ze swojego zachwytu. Całość oderwała się też od podstawy, choć puder był noszony tylko w torebce i nigdy mi nie wypadł. Za te wsztstkie problemy z jego użytkowaniem jestem pewna: drugi raz nie kupię.