Po latach kombinowania wiem, że potrafię kupować na wyprzedażach, że potrafię kupować w ogóle i że nigdy nie mówię: „Nie mam się w co ubrać”, bo mam, nawet w nadmiarze.
A jednak - patrząc z boku - można pomyśleć, że pomylona ze mnie kobieta, która, gdy temperatury sięgają 30 stopni, kupuje sobie granatowy żakiet, a dziecku kurtkę puchową.
Ale, ale! W tym szaleństwie jest metoda.


Mamy teraz upragniony przez zakupoholiczki czas wyprzedaży. Tylko czy to dobry moment na inwestowanie w garderobę? Hmm… I tak, i nie. Wszystko zależy od tego, na co trafimy. Czy mam jakąś shoppingową strategię? Po latach przepracowanym jako szefowa popularnego serwisu modowego mówię, że mam.

Oto kilka moich naczelnych zasad:

Robię przegląd

Rzut oka na szafę swoją lub dzieci (mój mąż na wyprzedażach się nie ubiera - po męsku kupuje tylko wtedy, gdy ma potrzebę, a ona nie jest generowana obniżkami ;-)) i już wiem, czego szukać. Bo przecież nie potrzebuję kolejnej kamizelki albo 10. czarnego t-shirta. Wiedziałam, że maluchom przyda się odzież na jesień, że potrzebuję marynarki, że starszy syn wyrasta z kaloszy... I na tym się skupiłam.

Kupuję ubrania bazowe


Stąd granatowa puchówka w szafie dziecka. Jest prosta i wiem, że przyda się jesienią. Mój granatowy dwurzędowy żakiet przetrwa niejedną modową zawieruchę i z pewnością przyda mi się na wiele okazji, w przeciwieństwie do modnych obecnie koszul w paski i hafty jednocześnie.

Korzystam z internetu

Cuda techniki pozwalają unikać upodlenia w sklepie, gdy panie potrafią wyrywać sobie (tak, wyrywać!) ubrania, przeciskać się… Albo po prostu gdy nie chce mi się stać w kolejce do kasy. W sieci przeglądam niespiesznie. Nie panikuję, gdy ktoś coś wykupi - sklepów teraz dostatek, wszystkie mają przecenione towary w czasie wyprzedaży. Kupuję tym chętniej, że zamówione rzeczy dochodzą czyste i nie wybrudzone makijażem. Czy ktoś wszedł do Zary po paru dniach obniżek i widział, co tam się dzieje?

Skupiam się na ulubionych markach

Nie odwiedzam każdego sklepu, nie szukam do oporu. Nie mam ciśnienia na kupienie czegoś koniecznie, nie boję się, że ominie mnie super okazja. Jeśli nie ma nic ciekawego, to znaczy, że moja garderoba niczego desperacko nie potrzebuje.

Nie kupuję tylko dlatego, że coś jest tanie

Nie obchodzi mnie fakt, że bluzka kosztuje 30 zł, a przed obniżką - 100. Nie kupuję niczego, co wydaje mi się ekstra, ale nie jest w moim stylu, bo wiem, że mimo obniżki będą to pieniądze wyrzucone w błoto.

Kupuję dodatki

Skórzany pasek za 50 zł zamiast 100 to chyba jednak okazja. I zawsze jest okazja do jego wykorzystania.

Pinterest jest moim sprzymierzeńcem

Mam swojego pinboarda, a na nim listę pięknych, klasycznych i prostych zestawów. Jest ich sporo - na tyle dużo, by sprawdzić, czy dana rzecz wpisuje się w ten kolaż. Jeśli widzę coś podobnego i uznaję, że przyda się, biorę.

Ubieram dzieci

Na wyprzedażach kupuję im ubrania, które nadają się na nadchodzący sezon. Z oferty letniej wybieram więc kurtki (jak wspomniana puchówka wiosenno-jesienna), kardigany, bluzy, długie spodnie i t-shirty. Te ostatnie przydają się zawsze. Biorę również pod uwagę fakt, że dziecko może urosnąć - im młodsze, tym większe prawdopodobieństwo skoku o parę centymetrów.

To tyle. Tylko tyle. Prosto jak zakupy, które robię.

PS

A tu moje espadryle z tegorocznej wyprzedaży. Zakładam, że nie wyjdą z mody nawet następnego lata. :-)