Starałam się ich pozbyć jakimś serum szeroko reklamowanym (zdaje się, że RedBlocker). Nie zadziałało, tak jak nie działają kremy na cellulit. I każdy, kto zna budowę skóry wie, że NIE zadziałają.

Lekarz nr 1 - chirurg i laser


Wybrałam się zatem do szeroko reklamowanego gabinetu medycyny estetycznej pozamykać sobie te naczynka laserem. Zabieg przeprowadzał chirurg. Wcześniej zrobiłam badanie dopplerowskie żył. Wszystko wydawało się być profesjonalnie robione. W imię tego profesjonalizmu rzekomego i obiecanego efektu znosiłam dość duży ból, choć ja należę do odpornych.

Efekt był dramatyczny. Dość powiedzieć, że z jednego niewielkiego pajączka zrobił się krwiak, który nie chciał się wchłonąć.

Zmieniłam gabinet i lekarza.

Lekarz nr 2 - dermatolog i laser


Wybrałam się do dermatologa, który również laserowo zamykał naczynka krwionośne. Było to już - co już mogłam ocenić - wykonywane nowocześniejszym sprzętem. Efekt natychmiastowy, dużo mniejszy ból, ale by pozamykać tak małe, drobne zmiany, trzeba by tych strzałów z laserowego pistoletu wykonać dziesiątki. A ja musiałabym wydać grube tysiące złotych.

W końcu zobaczyłam koleżankę mojej mamy w mini. Pamiętam, że miała niegdyś ogromne problemy z żyłami. Do tego stopnia, że zawsze nosiła długie spódnice lub spodnie. A teraz nóżki jak nastolatka.

- Spytaj, co ona takiego zrobiła - zasugerowałam mamie.

Takim cudem zdobyłam numer do flebologa, czyli „lekarza od żył”.

Lekarz nr 3 - flebolog i zastrzyki (bingo!)

Już nie było strzelania z pistoletu. Doktor ostrzegł szczerze, że takie płytkie naczynka leczy się gorzej, a efekt nie jest tak spektakularny, jak w wypadku żylaków, ale powiedział, że zrobi, co może. Usuwanie pajączków polegało na serii ostrzyknięć nóg. Samo ukłucie, jak to zastrzyk, nieco boli, ale wszystko jest do przeżycia. I nawet nie pojawiły się siniaki, które miały prawo wystąpić. Efekt był najlepszy ze wszystkich do tej pory.

Lekarz stwierdził, że owszem, można unikać saun, basenów, opalania, ciepłych kąpieli, ale...

- Musi sobie pani odpowiedzić na pytanie, czy warto rezygnować z aż tylu przyjemności - powiedział.

I jego zarobku. ;-)

Skleroterapia. Efekty zabiegu - czego się spodziewać?

Niestety, efekt nie jest dany raz na zawsze. Owszem, zamknięte naczynia są już nieczynne i drugi raz nie pękną, ale mogą popękać kolejne. Dlatego osoby z podobną skłonnością muszą powtarzać zabieg do parę lat. Ja po roku muszę co nieco już pozamykać. Wcześniejsze pozbycie się zmian to różna cena w zależności od tego, ile i jakie naczynia są do zamykania. Ja zmieściłam się w ubiegłym roku w 800 zł, w tym roku najprawdopodobniej wystarczy jedna seria zastrzyków w cenie 400 zł.