Gdy kupiłam ten krem i pokazałam go na swoim InstaStories, dostałam całe mnóstwo pytań o to, jak się ten krem sprawuje. A że byłam na samym początku jego użytkowania, niewiele mogłam i chciałam powiedzieć.

Dziś piszę recenzję, ale pewnie po kolejnym miesiącu będę mogła jeszcze coś do niej dopisać.

Dla niecierpliwych jednak są już pierwsze wrażenia. Nie dziwię się: krem to nowość i zdaje się szeroko reklamowana.

To co, lecimy z tym opisem?



Krem na trądzik wieku dorosłego z głównym składnikiem aktywnym w postaci retinolu. Ten magiczny komponent ma tę zaletę, że działa złuszczająco i stabilizująco na skórę. Co to znaczy stabilizująco? Porządkuje jej komórki (właśnie poprzez złuszczanie m.in.).  i sprawia, że cera mniej się przetłuszcza. Niestety, nie wyreguluje nam gospodarki hormonalnej, a to brak równowagi w tym zakresie jest głównym winowajcą trądziku. Co nie znaczy, że retinol nie jest potrzebny, bo jest. Sprawia, że mamy mniej zaskórników, że zmarszczki się spłycają, poprawia się koloryt i struktura skóry, a wszystko to właśnie dzięki działaniu keratolitycznemu, czyli złuszczaniu.

Skąd taka mądra jestem? Bo lata całe borykałam się z trądzikiem i tylko specyfiki na bazie pochodnych witaminy A (retinolu) były mi w stanie pomóc. Efektem ubocznym niejako jest też odmłodzenie skóry, ale wówczas jako nastolatka nie mogłam tego zauważyć.

Krem Pharmaceris ma najwyższe dopuszczalne w dermokosmetykach stężenie retinolu. Chcemy więcej, trzeba iść po receptę i inny preparat, ale one najczęściej szczypią i trzeba z nimi ostrożnie bo nieumiejętnie stosowane mogą zrobić skórze krzywdę.

Tu w bezpiecznej dawce dostajemy krem treściwy, zamknięty w higienicznej tubce, o przyjemnym zapachu.

Wchłania się dając matowe wykończenie.

Kupując go cieszyłam się na myśl, że może oto będę mogła wyeliminować z mojego rytuału pielęgnacyjnego dodatkowy krem nawilżający, że ten kosmetyk będzie dbał o problem skłonności do trądziku i nawilżał jednocześnie.



Pierwsze wrażenie: wow, super! A tu nagle przypomniałam sobie, że wcześniej nałożyłam serum Stylage, mocno nawilżające. Spróbowałam bez serum i niestety czułam, że skóra jest ściągnięta (a wcale nie jest ona sucha z natury!) i musiałam posilić się drugą dawką kremu.

Tak więc coś do nawilżania może być potrzebne i tak jak potrzebowałam rozbijać pielęgnację na zapobieganie niedoskonałościom i nawilżanie, tak nadal muszę to robić.

Jeśli chodzi o skórę, nie buntuje się i reaguje świetnie. Wcześniej odstawiając krem Effaclar K używany dotychczas każdorazowo widziałam, że koniecznie muszę do niego wrócić bo po paru tygodniach było więcej niemiłych niespodzianek na twarzy. Tu - póki co - takiego efektu nie ma, więc spokojnie zostanę przy Pharmaceris, który cenowo wypada też taniej (ok. 47 zł za 40 ml).

Uwagi na koniec:

1) Kremy z retinolem mogą powodować początkowe pogorszenie stanu skóry. Dotyczy to zwłaszcza osób, które nie używały wcześniej kosmetyków o działaniu złuszczającym w takiej postaci.

2) Ktoś napisał, że używał kremu przez 2 tygodnie i musiał odstawić, bo cera się pogorszyła. Nie wiemy, czy rzeczona pani nie była wówczas w 2. połowie cyklu miesiączkowego, czy miała wówczas gorszą dietę, stresy, czy nie wpłynęły na jej skórę inne czynniki. Tak naprawdę jaki krem jest i jak działa, można ocenić po ok. 2 miesiącach jego stosowania. Tak, to długo, ale ja zamierzam tyle ten krem stosować. A może i dłużej.