Albo inaczej: szybko się zorientowaliśmy, że takich nie chcemy.

Drzwi to wizytówka domu. Coś, co mówi o tym, kto mieszka w środku. Miały być zwieńczeniem i początkiem jednocześnie.

Tylko jakie wybrać?

I kto je wykona?

Tutaj rozpoczyna się seria ciekawych przypadków. Nasz znajomy, złota rączka, zajmuje się wykańczaniem domów i to on polecił nam pana Krzysztofa. Pojechałam, porozmawiałam. Usłyszałam zapewnienie, że „zrobi wszystko, co mu pokażę” i nie wierzyłam, póki nie zabrał mnie do warsztatu.

- Wie pani, w Polsce ludzie lubią masówkę - tłumaczył. - Ma być tanio i tak jak u sąsiada. Dużo robię do Niemiec i Austrii.

Spojrzałam na drzwi, które wyglądały na pałacowe.

- Do dworków i zamków też pan robi? - spytałam.
- No pewnie! Raz robiłem drzwi do niemieckiego pałacu. Jakiś chłop wbił w poprzednie siekierę. Miałem zdjęcia i musiałem je odtworzyć, łącznie z tym śladem po siekierze.

Coś niezwykłego, ale patrząc na te pojedyncze sztuki pięknych skrzydeł nie miałam wątpliwości, że pan Krzysztof mówił prawdę i że mu się udało.

Z dużą pewnością mogę powiedzieć, że identycznych drzwi nie ma nigdzie. Owszem, za źródło inspiracji posłużył Pinterest, ale poszczególne elementy „składaliśmy” z mężem sami. Takie żłobienie, takie okno, taki układ…

No i mamy - wizytówka naszego domu.

Czas oczekiwania: prawie pół roku. Było warto.