Jest coś diabelnie satysfakcjonującego w tym, że obecnie produkowane seriale są tak rewelacyjnej jakości. Gdy opieka nad dziećmi jest reglamentowana, :) a ty przez fakt ten musisz dokonywać ostrej selekcji kinematograficznej, to tego typu produkcje stawiają cię na nogi kulturalnie. Siedzisz w domu i oglądając serial masz przed oczami kawał dobrego kina. Tylko po co ja to piszę?



Po to, by zaprezentować nowy serial, który mnie porwał. Młody Papież (The Young Pope, w roli tytułowej absolutnie cudowny Jude Law) to serial, który zaskakuje, robi z mózgu kaszę, ale w sensie pozytywnym. Patrzymy bowiem na Watykan i nasze wyobrażenia, mętne zresztą okrutnie (toż to takie hermetyczne środowisko), zaczynają się rozpadać kawałek po kawałku. Widzimy Stolicę Piotrową w kompletnie innym świetle, przedstawioną tak nieprawdopodobnie, że początkowo myślisz sobie: „Nie, to niedorzeczne”. I wiesz, że tak z pewnością jest. A później zaczynasz się zastanawiać, ile w tym krzywym zwierciadle prawdy, a ile fikcji.


Twórcę, Paolo Sorrentino, poniosła wyobraźnia pokręcona, prowokująca, każąca stawiać miliony pytań, a umysł wciągnięty w ten inny świat, gdzie papieżem zostaje 40-paroletni przystojny kardynał ze Stanów Zjednoczonych (nałogowy palacz, zresztą palenia jest tam dużo) zaczyna gubić się w domysłach. Jude Law jako wyniosły, mściwy, niejednoznaczny, a przy tym wydaje się, że wynika to tylko z tego, że trafił do świata, którym rządzą układy i układziki. Mam wrażenie, że  rolę tę napisano „pod niego”. Papież Pius XXIII zaprowadza nowe porządki, siejąc niepokój pomiędzy wysoko postawionymi duchownymi, pewnych swojej pozycji w dotychczasowym porządku. Ostatecznie jednak całość sprowadza się do zagadnień bardzo podstawowych - etyki, pojęcia dobra i zła oraz pytania o to, czym jest wiara i jak się manifestuje.

Są też inne smaczki. Na przykład fakt, że stroje dla aktorów przygotował rzymski zakład krawiecki, specjalizujący się w szatach dla duchowieństwa, ale to już temat na inny wpis.

Młody Papież - zwiastun: