Oleje do włosów już od dawna przeżywają swój renesans. Kto ma włosy trudne, suche lub puszące się ten wie, że czasem tylko to pozwala ujarzmić nasze kosmyki.

Ja, szczęśliwa posiadaczka 3 różnych olejków do włosów, dostałam do przetestowania czwartą buteleczkę - Mythic Oil. Wcześniej używałam różnych, od drogeryjnych do salonowe, od tanich po drogie. Wiem jedno: nie wrócę do „cudownych kosmetyków” z Allegro, egipskich kosmetyków zachwalanych przez blogerki i innych wynalazków. Kupuję olejki w salonie fryzjerskim lub w sklepach fryzjerskim i do innych już się nie dam przekonać, na szczęście Mythic Oil się w to wpisuje.

Używam go:

- na basenie, do zabezpieczenia włosów przed działaniem chloru (latem, by ochronić czuprynę przed wodą morską też polecam podobne stosowanie!),

- do odżywienia mokrych włosów po umyciu,

- do dyscyplinowania poszczgólnych pasm.

Gdy otworzyłam opakowanie, pomyślałam, że pewnie cena oscyluje gdzieś w granicach 100 zł. Sprawdzam - nie! 37-43 zł to przedział cenowy w sklepach internetowych, w jakich mieści się ten kosmetyk.

Zamknięty w szklanej, ciężkiej buteleczce, jest bardzo komfortowy w stosowaniu i - pomimo formuły oleju - bardzo lekki. A to ważne. Przede wszystkim, używany przeze mnie (a zachwalany wcześniej przez blogerki) olejek bardzo popularnej drogeryjnej marki zostawiał włosy ciężkie. MOŻE sprawdza się do olejowania włosów na noc. Może. Ja jednak nie lubię mieć tłustej poduszki ani spać w czepku, więc tego nie praktykuję.

Włosy myję rano, wśród rodzinnej wrzawy, często gdy czas mnie goni, zatem pomijam etap zmywalnych odżywek. Wiem, wiem. Moje włosy są rozjaśniane do połowy (pokusiłam się o coś, co zwie się ombre), naturalne u nasady. Nie muszę dodawać, że ta rozjaśniana połowa potrzebuje największego odżywienia.


Dlatego - za radą swojej równie zabieganej fryzjerki - sięgnęłam po olejki. Po przetestowaniu wielu różnych produktów stałam się fanką kremów BB do włosów, oleo-kremów (np. Biovax, Kerastase - polecam jedne i drugie) oraz olejków właśnie. Mój pierwszy był marki Kerastase, znakomity, trudno było mu dorównać, bo to i zapach, i komfort stosowania i efekt.

Mythic Oil jest podobny. Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to do tej pięknej butelki - jest ciężka, ozdobna, owszem, ale do walizki wolałabym wrzucić coś lżejszego.

Zapach piękny, głęboki, mam wrażenie, że perfumuję włosy. Ulatnia się jednak w taki sposób, że nie gryzie się z moimi bardzo lekkimi perfumami. A włosy jednak pachną.

Formuła: lekka, nie obciążająca włosów, co chyba jest najbardziej istotne. Można używać go na wilgotne kosmyki i na suche, w ciągu dnia, gdy włosy zaczynają się puszyć. Nigdzie tego nie znalazłam, ale ja bardzo chętnie kupiłabym niewielkie opakowanie, do noszenia w torebce, dla przywrócenia końcówkom świeżego wyglądu. Nie martwcie się, nie ma efektu włosów brudnych.

Porównując do olejków tanich, drogeryjnych (10-20 zł) i do tych droższych (100 zł w górę), Mythic Oil jest chyba dobrym wyborem, bez uczucia przykrego kompromisu i rezygnowania z czegoś. A ta szklana butelka… no cóż, łazienkę zdobi, dla dla mnie to jedyna rzecz do wymiany na podróż. Poza tym… Chyba zostałam fanką. Nie wrócę do tanich olejków do włosów. Do tych drogich też nie.