Już, już miałam sobie kupić serum pod oczy, ale… trafiłam na to cudo. Krem wszystkorobiący, wszystkomający, wszechdziałający. Taki, który chcesz kupić znowu.
Co w nim takiego wspaniałego?
W zasadzie wszystko: bo i opakowanie poręczne, higieniczne, estetyczne, i działanie wspaniałe.
Krem jest treściwy, ale nie ciężki. Nawilża i natłuszcza, ale bez lepkiej warstwy. Nadaje się pod makijaż oczu, nie sprawia, że cienie spływają (tak, krem nakładam również na skórę powiek).
Nie powoduje u mnie łzawienia (poprzedni, innej marki, powodował), wchłania się szybko. Skóra jest napięta, pulchna, jędrna. Aż zajrzałam do opisu producenta, by sprawdzić, jak opisał swój krem.
W składzie znajdziemy retinol, kwas hialuronowy, wyciągi roślinne i witaminy - wszystko to z dodatkiem Wody Termalnej Uriage. Dodatkowo krem obkurcza naczynia krwionośne i rozjaśnia skórę. Dla mnie to taki total, maksimum pielęgnacji przy minimalnym nakładzie pracy i mając go w kosmetyczce wiem, że w zasadzie więcej mi nie trzeba do pielęgnacji okolic oczu. Żadnych żeli, serów, kropelek.
Jedno boli: kremu jest standardowa ilość, czyli 15 ml w cenie ok 96 zł. To krem znakomity, więc wątpię, by ktokolwiek żałował wydanej kwoty. Ja jednak stosując ten kosmetyk pomyślałam: „Jaka szkoda, że nie 30 ml”.
Wracając do działania, nie jestem w stanie znaleźć wad. Czy zostanę przy nim na dłużej? Na pewno.