Parę razy już wspominałam, że kiedyś redagowałam teksty o tematyce urodowej. Jestem kobietą, więc ta tematyka bliska jest mi niezależnie od wykonywanej pracy i cieszę się, że znowu mogę pokazać Wam kilka kosmetycznych nowości. Co we wrześniu na drogeryjnych półkach?

Rimmel, Match Perfection Foundation (Podkład dopasowujący się z efektem Pore Blurring) - co w nim takiego niezwykłego?

Gama odcieni to coś, co mnie urzekło - można bez problemu wybrać coś dla siebie. Z wielką nadzieją sięgałam po ten podkład, łudząc się, że za 37 zł znajdę fluid idealny, zamiennik dużo droższego Double Wear. I byłoby dobrze, gdyby nie jego trwałość - bo wszystko inne jest niemal bez zarzutu. 

Nakładany gąbeczką (używam Beauty Blendera) wygląda naturalnie, o ile nie pokusimy się o zbyt wiele naciśnięć pompki (higieniczne i wygodne rozwiązanie). Krycie jest dobre, ale nie całkowite, a podkład nie zbiera się w załamaniach. Innymi słowy: skóra tuż po aplikacji wygląda dobrze! Niestety, z mojej skóry znika dość szybko - winię tu moją mieszaną w kierunku tłustej skórę, która mimo skończonych 30. lat lubi się świecić i wymaga użycia dobrego pudru matującego. Niestety, nawet puder i mgiełka utrwalająca nie przedłużyły jego trwałości - po kilku godzinach podkład był widoczny… tam, gdzie został. Bo reszta jakimś cudem się wytarła, choć nie mam zwyczaju dotykania twarzy…

Rimmel, Match Perfection, Concealer (Korektor w pisaku)

Korektor to inna bajka. Jest lekki, kremowy. Nie kryje jak osławiony korektor Heleny Rubinstein i zapewne z genetycznymi ciemnymi obwódkami wokół oczu sobie nie poradzi, ale na co dzień będzie w stanie uratować gorzej przespaną noc. Nie wysusza skóry pod oczami, a to chyba najważniejsze. No i ta aplikacja: pędzelek, którym bezpośrednio nakładamy podkład na skórę pod oczami (ja i tak rozcieram Beauty Blenderem). 

Za cenę 33 zł warto po stokroć. Ja jedną z tubek włożyłam do torby na siłownię: jest genialny do ekspresowych makijażu po treningu, czasem nakładam go tylko na strategiczne miejsca bez podkładu, utrwalam pudrem i też jestem zadowolona. 

Joanna Botanicals for Home Spa - seria z mleczkiem owsianym (Oat Milk)

Nie wiem, czy wiecie, ale mleczko owsiane i wyciąg z owsa mają bardzo dobry wpływ na skórę, szczególnie atopową, a moje dotknięte AZS-em dłonie aż się proszą o szczególną troskę. Na Instagramie pokazywałam udaną linię konopną z serii Home Spa laboratorium Joanna, ale to kosmetyki z mleczkiem owsianym trafiły na moją listę ulubieńców.

Paradoksalnie najbardziej lubię nie krem do rąk (choć używam), ale peeling i to na nim się skupię: jest wygodny w stosowaniu, bo to peeling myjący z naturalnymi drobinami. W cenie ok. 12 zł mamy świetny, pięknie pachnący produkt, który ma podwójne działanie: myje i złuszcza. I pachnie, wspaniale pachnie, lekko słodko i mlecznie właśnie. 

Krem do rąk ze śluzem śluzem ślimaka - Orientana

Ach, ten śluz ślimaka, bardzo modny składnik ostatnimi czasy. Nie dziwię się, bo stosowałam krem  z tym składnikiem i byłam bardzo zadowolona, więc czemu by śluzem nie posilić skóry rąk? 

Krem jest w małej, poręcznej tubce, która już wylądowała w mojej torebce. Nie natłuszcza, ale nawilża bez pozostawiania tłustej warstwy. Jest nieprawdopodobnie lekki, a zawarty w nim śluz ślimaka ma działanie uelastyczniające, regenerujące i rozjaśniające (pozyskiwany bez szkody dla zwierzęcia).

Co ważne: krem nadaje się nawet do atopowej skóry dłoni (jupi!). Sprawdziłam, nawet podrażnione miejsca nie protestowały przy aplikacji. Noszę go przy sobie, używam, a gdy dbam o regularne stosowanie, widać znaczącą poprawę… I tu właśnie regularność jest kluczem do najlepszych efektów. 

Cena: 39,99 zł (50 ml)

Bronzer w kremie Hoola

Kupiłam jeszcze na fali letnich zakupów, ponieważ jestem wielką fanką wersji pudrowej. Różnice tych dwóch produktów dotyczą nie tylko formy, w jakiej te kosmetyki występują. Pudrowa Hoola ma chłodny odcień, Hoola w kremie cieplejszy, ale jest na tyle jasna, że wygląda naturalnie. 

Przepiękne opakowanie z pompką dozuje bardzo niewielką, ale wystarczającą ilość kosmetyku, którą gąbeczką możemy nakładać już NA podkład, bez szkody dla naszego wykonanego dotychczas makijażu. Bronzer jest ultralekki i dobrze pracuje nakładany gąbeczką. Trzyma się tak długo, jak podkład, który pod niego nałożymy, czyli w moim wypadku - do demakijażu.

Czy jest wygodny? Tak, stosunkowo. Ja - tradycjonalistka - zapewne na dłuższą metę pozostanę przy prasowanej, pudrowej Hooli, ale ta wersja również może mieć swoje zwolenniczki. 

Le Duo Blush, Bourjois (róż do policzków)

Kultowy kosmetyk w nowej odsłonie. Ma pomóc w modelowaniu twarzy, ale ja szybko zaznaczę, że raczej możemy o tym zapomnieć: ta wersja pracuje tak samo, jak tradycyjna, zaś podział na część kolorową i modelującą i tak nie ma znaczenia, gdy nabieramy produkt pędzlem, bo wszystko na włosiu się miesza. To jednak wciąż ten sam wspaniale pachnący  różami róż Bourjois o chyba największej gamie kolorystycznej. Tak samo wydajny, tak samo pięknie wyglądający, tak samo wart sprawdzenia. 

Cena regularna: 55,99 zł