Moja „znajomość” z witaminą A ma długą historię. Jako nieszczęśliwie dotknięta trądzikiem nastolatka chodziłam od dermatologa do dermatologa. Tam poznałam retinoidy, czyli wszelkie pochodne witaminy A. Retinol ma tę cudowną cechę, że działa wielokierunkowo: i na trądzik, i na zmarszczki, i na utratę gęstości oraz elastyczności skóry.

Później przyszły olejki. Jeszcze 10 lat temu pokutowało przekonanie, że posiadaczki tłustej skóry powinny strzec się ich jak ognia i ja też tak robiłam. Wkrótce jednak kosmetolodzy doszli do wniosku, że olejki nie „zapychają”, że nie przyczyniają się do nadprodukcji sebum, bo przyczyna trądziku jest znacznie bardziej złożona. Sprawdziłam później sama: odpowiednio dobrany olejek nie robi krzywdy. Stosuję więc OCM, czyli metodę demakijażu polegającą na oczyszczaniu olejami. W mojej kosmetyczce zawsze znajdzie się jakiś dobrej jakości uniwersalny olej, np. arganowy bądź jojoba. A teraz zamiast kremu mam to cudo: Overnight Cell Rescue Oil naszej rodzimej marki, Alba1913.


Wchłania się szybko, jest wydajny, bo na całą twarz potrzebuję zaledwie kilku kropli, a precyzyjne dozowanie możliwe jest dzięki pipecie.

Skład jest arcyprosty, a kluczowe składniki, to (w odpowiedniej kolejności): estry masła shea, olej, kokosowy, bioaktywna witamina A, ekstrakt z zielonej herbaty oraz ekstrakt z różeńca górskiego (jeśli ktoś nie wie: to silny antyoksyant).

Tylko tyle i aż tyle, choć ja wypatrzyłam też m.in. ekstrakt z lawendy. Nie tylko z kwiatów, ale niemal całej rośliny (również łodygi i liści). Swój delikatny i naturalny zapach - dla mnie bardzo przyjemny - olejek zawdzięcza tylko użytym składnikom, bo perfum w składzie brak.

Nałożyłam go na calutką twarz, łądnie z kolicami oczu. Wcale nie ryzykowałam, bo zobaczyłam skład i mimo że specjalistą nie jestem, wiedziałam, że krzywdy mi nie zrobi. Nie zrobił, wręcz przeciwnie. Wieczorem mogę sobie darować wszelkie podziały na krem pod oczy, na twarz, na szyję i dekolt. Jedna kropla więcej i o wszystko zadba rzeczony olejek. O, jak wygodnie!

 

Jak taki olejek sprawuje się na skórze? Bardzo dobrze, ale ja dbam o to, by nie przedobrzyć i precyzyjnie odmierzam trzy krople, które wystarczają na całą twarz i szyję, bo to jednak olejek i nie każdemu może odpowiadać taka formuła. Po aplikacji jednak czujemy na twarzy tłustą warstewkę. Czy to dobrze, czy nie... Nocą nie przeszkadza, jeśli pilnujemy ilości kosmetyku również. Jednak jeśli ktoś lubi mat zawsze i wszędzie to po olejki nie powinien sięgać wcale.

Przejdźmy teraz do opakowań, bo choć nie są one naczelnym powodem, dla którego decyduję się na taki, czy inny kosmetyk, to bywają dość istotną cechą. Alba1913 była wielokrotnie nagradzana za design pojemników, w jakie pakuje swoje kosmetyki. Te z linii Face szczególnie są minimalistyczne, zarówno jeśli chodzi o kolor, jak i formę. Brązowe słoiczki, przyjemna czcionka. Bez zbędnego przepychu, w duchu eko. Z pewnością nie zepsują nam wizualnej strony kosmetyczki.


 

Słowo o samej marce: Alba to poznańska firma z tradycjami, rodzinna, z historią chyba ciekawszą, niż Nivea i zasługująca na osobny wpis.

Te cechy jednak przebijają przez design oraz to, jakie te kosmetyki są w odbiorze i stosowaniu, bo mamy wrażenie, że każda buteleczka powstała specjalnie dla nas.

Cena: 300 zł / 30 ml

 

Niespodzianka dla Was: planner miesięczny na wrzesień 2017 do wydruku mojego skromnego autorstwa (KLIKNIJ TUTAJ PO WERSJĘ PDF)