Dlaczego kremem Iiossi zachwycił się nagle cały internet?

Sprawny marketing to jedno. Druga sprawa jest taka, że najlepsze zabiegi PR-owe nie pomogą, jeśli ostatecznie produkt nie będzie dobry. A ten jest.

Krem Iiossi zdaje się wyskakiwać z lodówki. Podejrzewam, że część ochów i achów na Instagramie pojawiła się tylko dlatego, że tzw. testerki dostały produkt za darmo.

Pisały peany, pokazując nietknięty słoiczek. Druga grupa to osoby, które krem stosowały od pewnego czasu i mogły potwierdzić, że te zachwyty jednak mają pokrycie w rzeczywistości.

Zacznijmy od opakowania

 

Estetyka modna, w duchu eko, natury, czyli ciemny słoiczek z wyraźną czcionką. No któż nie polubi?

 

Zapach i konsystencja

 

…to rzeczy, które zauważamy w następnej kolejności. Krem pachnie bardzo przyjemnie, naturalnymi olejkami, a nie syntetyczną kompozycją perfum. Dodam, że nie każdemu może takie rozwiązanie pasować. Na mnie zapach kremu działa wręcz terapeutycznie.

Konsystencja jest gęsta, ale nie na tyle, by utrudniać aplikację, bo krem rozsmarowuje się i wchłania szybko, dając matowe wykończenie.

Działanie

To po prostu nawilżająco-odżywczy krem, solidny, robiący to, co obiecuje producent. Pewniak i pozycja obowiązkowa w każdej kosmetyczce. Bo jeśli zawiedzie krem „wszystkorobiący z mega amino-peptydami i molekułami cudu”, możemy sięgnąć po ten niepozorny kosmetyk polskiego producenta.

Skład

Zaznaczam, nie jestem ekspertką od składów, ale jakie takie pojęcie mam. Nie bawię się jednak nigdy w rozkładanie tego na czynniki pierwsze.

Tu jednak nie trzeba wiedzy specjalisty, by widzieć, że krem jest naładowany dobrem.


Skład: woda, hydrolat z róży damasceńskiej, olej krokoszowy, cetearyl olivate (emulgator z oliwy z oliwek), olej awokado, masło shea, olej jojoba, gliceryna roślinna, alkohol cetylowy, sorbitan olivate (emulgator z oliwy z oliwek), olej z zarodków pszenicy, skwalan (z trzciny cukrowej), olej z pachnotki, olej z ogórecznika, witamina E, alkohol benzylowy i kwas dehydrooctowy (ekologiczny konserwant akceptowany przez ecocert), olej rokitnikowy, guma ksantanowa, witamina C, olejki eteryczne (lawenda, palmaroza, cytryna, geranium, benzoes, drzewo sandałowe, tymianek, kadzidłowiec), ekstrakt z aloesu.

Z uwagi na zawartość wody nie polecam go jednak na mróz. Tyle ode mnie, zadowolonej konsumentki z cerą kapryśną i mieszaną, skłonną tak do ściągnięcia, jak i błyszczenia.

Krem kosztuje 98 zł za 50 ml