Chyba częściej będę pisać, czego mi trzeba. :) Niedługo po moim wpisie o perfumach dostałam do przetestowania nowy zapach i co? I bingo.

A dlaczego Deep Euphoria tak bardzo mi się spodobała?

Zaznaczę, że otwierając pudełko byłam niemal pewna, że powącham i przejdzie dalej, w bardziej chętne ręce, bo tradycyjna Euphoria jest dla mnie za słodka, zbyt migrenogenna. Ten flanker jest o tyle udany - moim zdaniem - że zupełnie nie przypomina oryginału. I chwała, choć miłośnicy tradycyjnej Euphorii mogą czuć się zawiedzeni.

Lubię zapachy świeże i szyprowe, mam też słabość do leśnych aromatów. Mech, kora… Takie klimaty.

A Deep Euphoria jest wciąż świeża, ale przesycona ciepłem korzennych przypraw. Czuć tam też paczuli, inni rozpoznają różę, ale ja jej jakoś nie mogę zidentyfikować.

Nutami głowy są cascalone, liść mandarynki i biały pieprz; nutami serca są czarna róża, piwonia, geranium i jaśmin wielkolistny; nutami bazy są piżmo, paczula i nuty drzewne.

Brakowało mi zapachu wieczorowego, a ten właśnie taki jest. Miękki, ciepły, pasujący:

a) do małej czarnej,
b) ciepłego swetra założonego przy kominku.



Naprawdę, te perfumy nadają się na obydwie te okazje. Nie są przesłodzone, a kwiaty nie mdlą. Paczula daje świeżość, choć też ma się wrażenie, że zapach nie ewoluuje. Na mojej skórze - o dziwo - to paczula właśnie przetrwała najdłużej. Zapach wtapia się w skórę mocno, do tego stopnia, że można powiedzieć, iż znika. Nie znika, ale dość mocno się spłaszcza.

I teraz to, co zostaje, jednym może odpowiadać, innym nie. W moim wypadku trafia w samo sedno, gust, który faworyzuje wszystko, co - jak wspominałam - świeże i bardzo lotne.

Słodyczy nie lubię, słodkiego winka unikam. Ta kompozycja jest bardziej wytrawna, przydymiona, nienachalna i przez to też sexy. Tadam! Mam już zapach zimowy lub / i wieczorowy.

Jeszcze jedno: kto jest twarzą zapachu? Jedyna i niepowtarzalna Margot Robbie.

Powinnam jeszcze wspomnieć o flakonie, ale tego nie zrobię. Lubię bardziej klasyczne kształty, efektowne buteleczki, które idą bardziej w pion, niż poziom. Ta dziwna figura geometryczna od początku mi nie pasowała, ale cóż - dla dobra pięknego wnętrza - niech będzie.