Gdy przymierzaliśmy się do budowy domu, w życiu nie przyszło nam do głowy, by do środka pchać cegły na ścianę jako formę dekoracji. A jednak przekonała nas do nich architekt wnętrz, wskazując - zresztą słusznie - że przewijały się one w inspiracjach, które jej wysłaliśmy. I chociaż nie były one dla nas elementem kluczowym wnętrz, które się nam podobały, orzekliśmy z mężem, że jednak idziemy w to, bo cegła pomogła stworzyć klimat, który się nam podoba. Zapewne pokażę, jak wyglądać będzie efekt końcowy.


Na początek wrzucam kilka początkowych rad / zasad, które - miejmy nadzieję - przydadzą się innym.


Nie szalejemy z kolorami


Cegły, a właściwie gliniane płytki je imitujące, są wypalane w piecach (i tylko takie wyglądają „naturalnie”, o ile wybrałam dobre słowo), więc i tak różnią się odcieniami.
My wybraliśmy brąz, ale w paczce trafiają się cegły poszarzałe, przyczernione. niektóre różowawe. I tak ma być, ale gdybym wzięła też cegły inaczej wybarwiane, mogłoby już być za dużo tego szczęścia. Cegły będą różnić się odcieniem i na to nie mamy wpływu, tak ma być, by efekt.


Fuga między ceglanymi płytkami


…powinna być jak najcieńsza. Oczywiści nie dążymy do sytuacji, gdy odstępy między cegiełkami wynoszą 2 mm. Szerokość fugi powinna wynosić 1 cm liczone od tych miejsc, gdzie płytka jest najwęższa, a nie najszersza.

[ad=2]

Szpryca do fug


Kosztuje kilkadziesiąt złotych. Dobrze jest ją mieć, bo na tle takich kosztów wydatek to żaden, a bardzo ułatwia fugowanie (takie mam opinie) i sprawia, że cały proces jest dużo czystszy.


Poniżej wrzucam zdjęcia, które służyły za inspirację. Te powyżej to wizualizacja naszego salonu. Tak to ma wyglądać. Jak widać zdecydowaliśmy się na ciemną fugę.

[ad=1]