Gdy jesteś matką, rozumiesz, że pakowanie się w podróż musi ogarniać jedna osoba. W przeciwnym razie ZAWSZE pojawiają się problemy typu: „Nie wzięłam, bo myślałam, że ty weźmiesz”.

A tak, to wiadomo, kto zapomniał.

Tym razem zapomniałam o sobie. Nie zabrałam całej kosmetyczki do makijażu, o czym przekonałam się dopiero na miejscu.


Wpadłam do pokoju, rozpakowałam siebie i rodzinę, po czym ruszyłam do łazienki chcąc poprawić makijaż przed kolacją.

Yyy… Nie ma, nie ma kosmetyczki. Szybka ocena sytuacji: podkład trzymam z kremami. Uff. To jest.

Była też szminka w torebce i jakiś zapodziany pędzel do makijażu, ale cóż mi po nim, skoro nie mam pudru?

W takich chwilach uświadamiasz sobie dokładnie, bez jakich kosmetyków nie dasz rady. Okazało się, że ja wcale nie jestem taka low maintenance girl, bo nagle i boleśnie odczułam brak eyelinera, cienia do powiek i pudru. Tusz pożyczyła mi mama, która wybrała się z nami, a która nie maluje się prawie wcale, więc nosi ze sobą tylko tusz, podkład i szminkę w kolorze dla mnie totalnie nietwarzowym.

Ruszyłam do hotelowego SPA - może tam będą mieć choćby puder? Brakowało mi go najbardziej, ponieważ moja skóra ma tendencję do świecenia się.


Intuicja mnie nie myliła. W SPA mieli dość szeroki wybór kolorówki, chociaż tylko marki Inglot. Dobrze, niech będzie. Zrobiłam podstawowe zakupy rzeczy, które okazały się najpotrzebniejsze:

- puder w kompakcie,
- eyeliner w czarnym kolorze (kosmetyk ten pobił eyeliner Bobbi Brown, droższy kilkakrotnie, a który wysechł na wiór po ok. dwóch miesiącach),
- pędzel do eyelinera,
- cień do powiek w kolorze kawy z mlekiem.

Jak już wspominałam, podkład i szminkę miałam ze sobą, a tusz pożyczyłam od mamy. Oto kompletna lista kosmetyków do makijażu, bez których nie potrafię się obyć.

Nie zdecydowałam się na bronzer, chociaż pani przekonywała, że jest „niezbędny” ani na róż - szminka w kolorze nude zmieniała się tamtego weekendu w róż w kremie. I dała radę, naprawdę. Nie kupiłam też niczego do brwi, bo i tutaj sprawdził się cień do powiek aplikowany pędzlem do eyelinera. Nie kupiłamkorektora, zresztą na co dzień zdarza mi się go w ogóle nie używać. Multitasking at its' finest, jakby to powiedział Amerykanin, czyli wielofunkcyjność w pełni.

Oczywiście mogłam podarować sobie makijaż zupełnie - w końcu byłam na wakacjach. Wieczorem jednak, gdy idziesz na lampkę wina w towarzystwie męża i masz na sobie małą czarną sukienkę, wolisz mieć na powiekach kreskę w odpowiednim kolorze.

Jak taki makijaż wyglądał? Bardzo przyzwoicie i dość oszczędnie. Na przyszłość nie zamierzam pakować więcej, a kosmetyczkę włożę jako pierwszą. Tuż obok apteczki.

 

Teraz Wasza kolej. Wyobraźcie sobie, że zapominacie kosmetyków do makijażu. Co dokupujecie na miejscu. Czy w ogóle coś dokupujecie?