Najpierw świat zachwycił się Olaplexem. Miała to być odżywka, która rekonstruuje włosy i dzięki której rozjaśnianie stało się mniej inwazyjnym zabiegiem. Na czym polecało cudowne działanie tego preparatu? Na odbudowie mostków dwusiarczkowych włosów.

Nie pytajcie mnie, nie jestem biotechnologiem, ale wiem, że takie wiązania mają duże znaczenie w tworzeniu struktury białka. A z białka właśnie zbudowane są nasze włosy.

Później świat oszalał na punkcie odwrotnej pielęgnacji włosów, polegającej na nakładaniu odżywki na wilgotne włosy przez ich myciem.

Philip Kigsley, trycholog (czyli lekarz specjalizujący się w leczeniu schorzeń skóry głowy) powiedział w rozmowie z portalem Rerinery29, że stosując odżywkę PRZED myciem włosów możesz je skuteczniej nawilżyć!

- Ludzie za bardzo polegają na tym, co nakładają po szamponie. Czasem to nie wystarcza dla nawilżenia. Głębokie nawilżanie włosa przed prysznicem i myciem szamponem dodaje nawilżenia, ale nie obciąża, dzięki czemu włosy są lżejsze, mają więcej blasku, itp. - przekonuje Kingsley.

Ależ jasne, że doktor Kingsley mówił o tym reklamując preparat, który ma w swojej ofercie. Co nie znaczy, że nie możemy postąpić w ten sposób z jakąkolwiek inną odżywką.

Należy włosy zwilżyć, wmasować preparat, który zostawiamy na kilka do kilkudziesięciu(!!!) minut i zmywamy.

Piszę to wszystko, bo właśnie wpadł mi w ręce preparat, który:

a) wiąże mostki dwusiarczkowe,
b) jest odżywką do stosowania PRZED myciem włosów.

Mowa o Repair Therapy Booster od lubianej przeze mnie marki L’Biotica


Coś dla moich rozjaśnianych na końcach (zamarzyło mi się ombre…) włosów. Według producenta produkt odbudowuje wiązania dwusiarczkowe włosów zniszczonych takimi zabiegami, jak koloryzacja i rozjaśnianie. Dodatkowo nie obciąża, bo stosujemy go przed szamponem.

Produkt jest zamknięty w wygodnej tubie z klapsem. Pachnie intensywnie i słodko-kwiatowo. Nie jestem fanką takich zapachów, ale czego się nie robi dla poprawy kondycji włosów.

Mam porównanie z Olaplexem 3, który należało stosować PO myciu, a który moim zdaniem nie zrobił mi rewolucji na głowie. Bo - powiedzmy sobie szczerze - dbanie o czuprynę to przede wszystkim dobra dieta i odpowiednie (czyt. łagodne) obchodzenie się z włosami. Ja swoich raczej nie oszczędzam, ale mam to szczęście, że jest ich dość dużo, a co pół roku obcinam je o dobrych 5 cm.

Repair Therapy Booster ma podobną konsystencję, ale - jak wspominałam - stosujemy go przed myciem. Jest bardzo wygodny w stosowaniu, bo gdy zamierzam umyć włosy, 5 min wcześniej nakładam na wilgotne kosmyki produkt, w tym czasie robię np. kawę. Później myjemy i nie musimy się już martwić o odżywki, choć ja i tak nakładam na końcówki olejek. Chyba najbardziej wdzięczne są końcówki, które po prostu lepiej się układają i stają się nieco bardziej miękkie. Najbardziej wdzięczna jestem za brak przeciążenia, bo gdy zaszaleję z ilością tradycyjnej odżywki, włosy odmawiają posłuszeństwa, są toporne i ciężkie.

100 ml pojemności sugeruje, że nie jest to kosmetyk do codziennego stosowania. Jako maska 1-2 razy w tygodniu sprawdzi się chyba najlepiej.

Cena: 30 zł, czyli bardzo przystępna

Wad kosmetyku nie widzę. To znakomita altrnatywa dla Olaplexu 3, bez wydawania kroci, a działająca - w moim przekonaniu - bardzo dobrze. Szczerze napiszę jednak, że bardzo, bardzo zniszczonym włosom pomogą chyba tylko nożyczki. To jednak dobry punkt wyjścia, jeśli nie chcemy skracać czupryny, a trzeba ją ratować.